wtorek, 10 lutego 2015

Lekcja 1

Zainspirowana felietonami Reginy Brett ("Bóg nigdy nie mruga") postanowiłam spisac własne lekcje.

Lekcja 1
Bądz nieuważny. I tak nad wszystkim nie zapanujesz.

Zacznijmy od tego, ze wrażliwość to bardzo dobra cecha.Można powiedzieć, ze jest niezwykle fotogeniczna i ładnie wygląda w CV.Wrażliwi ludzie mogą pisać wiersze, ładnie malować, płakać na weselach i pogrzebach. Mogą mieć migreny w deszczowe dni albo słuchać potrzeb innych ludzi, dzięki czemu są bardziej lubiani. Wrażliwi chłopcy przyciągają więcej dziewczyn. Wrażliwy ojciec budzi zaufanie.Wrażliwego męża mdlejącego na widok swojego nowo narodzonego syna troskliwe zajmują się pielęgniarki.
  W drodze na przystanek zaczepił mnie pewien mężczyzna. Zaczął "Czy miała by pani pożyczyć mi..."Skończył, ale już zdążyłam powiedzieć "nie". Brakowało mu dziesięciu groszy do busa. Nie? Natychmiast pożałowałam swoich słów. Myślałam, że jestem pomocna, a ja, może i  z rozpędu, ale jednak odmówiłam.Tak nie postąpiłby katolik.
 Oprócz tego jednego zdarzania, które było dla mnie niespodzianką zawsze jestem jakby to powiedzieć... uważna. Mój mózg składa się ze stada surykatek - gdy jedna stanie na dwóch łapkach i zobaczy coś niepokojącego, daje sygnał reszcie, które rozdzielają między sobą zadania. Na przystanku widzę moją sytuacje w beznadziejnych barwach - zaraz przyjedzie bus, a ja chcę trochę posiedzieć na ławce,ale nie chę też by mi odjechał, mam kawę,  a jak busista nie pozwoli mi wejść z kawą: mam same drobne i to jeszcze nie wiem czy nie zgubiłam dziesięciu groszy, zgubiłam rękawiczkę a na dodatek obawiam się, czy nozyce, które mam w plecaku nie wbiją mi się kark...
  Płynę w tym morzu głupot każdego dnia. Pewnie powiecie, ze jestem przewrażliwiona. Tak moim problemem jest to , że nad wszystkim chcę mieć kontrolę, plan, stuprocentową pewność, że nic nie schrzanię. Mało kiedy zapominam o wszystkim i ufam Bogu. Mało kiedy wypuszczam wszytko z garści, bo mam wrażenie, ze to wszystko posypie się i nie zdołam tego złożyć z powrotem.
   W gimnazjum miałam przyjaciółkę, która była niemal moim przeciwieństwem.Odwróć to co ona zrobiła, to ja najprawdopodobniej to zrobię. Nie przejmowała się, że zrobi komuś przykrość nie oferując mu usiadnięcia na krześle w naszym kąciku w bibliotece. Zazwyczaj sama na nim sadzała tyłek. Była ( i jest nadal) mistrzynią w sztuce nieuwagi. Nie odpowiadała na pytania, bo nie słuchała co się do niej mówi. Czytała na komórce koleżanki podczas lekcji"pięćdziesiąt twarzy Graya" z wypiekami na twarzy" Książki to była magia. Kiedy Ola czytała nic do niej nie docierało. Co się z stało z główną bohaterką? Wiesz,byłam dzisiaj w galerii i spotkałam panią...." Nic. Zero reakcji. Miała odwagę powiedzieć, ze nic nie umie i chce jedynkę albo iść do odpowiedzi, rozśmieszać klasę lub poobrażać się na nauczycieli.. Mogła zrobić to, na co miała ochotę. Nie zapomnę tego jak na plastyce wypisywała rożne niecenzuralne rysunki, przekleństwa i farmazony, a potem zrobiła się cała czerwona gdy pani wzięła to do ręki i czytała. Ola mogła się tylko śmiać. Albo jak wrzuciła bluzę kolegi do damskiej ubikacji. Nie pożyczała wszystkiego, nie pozwalała sobie na wpinanie do włosów karteczek, wybrzydzała na obiedzie, nie przejmowała się co czuję, gdy razem z trzecią przyjaciółką miały przed mną sekrety. Potrafiła powiedzieć nie i kłócić się o swoje.
W wakacje nam trzem, czyli Oli, mnie i Andzelice podobał się jeden kelner. To było w Grecji. Pewnego dnia tak się złożyło, ze zapisał nam swój facebook i dał Andzelice. Ola puściła się za nią i wyrywały sobie świstek bedąc na ulicy. Ja stałam z boku. Nie grałam głównej roli, ale i tak świetnie się bawiłam. Ja byłam ta, która "grzeczna". Tymczasem one wcale się nie przejmowały ani autem, ani ty, żę chłopak rumieni się i śmieje wraz z swoimi kolegami.
. Jóź od dawna nie czułam się luźno w towarzystwie dziewczyn, które potrafią być nieuważne. Ja chodziłam na baczność.Do mnie trzeba dwa razy powtarzać. Kiwam głową z zainteresowaniem, nawet gdy jestem zła, znudzona czy wyczerpana. śmieję się z kiepskich żartów. Gdy widze człowieka już z daleka postanawiam , że powiem mu dzień dobry.Nie zapominam o dziękuję i przepraszam. Zawsze patrzę czy nie rozmazał mi się makijaż. przerywam czytanie książek, gdy inni mnie potrzebują.Gdziekolwiek jestem, staram się mieć jakąś minę, ciepłe słowo, uśmiech, trafną uwagę. W kolejce do sklepiku szkolnego jestem przygotowana co i kiedy mam powiedzieć. Perspektywa pisania sprawdzianu na złą ocenę prześladuje mnie co najmniej od dwóch dni.Nie rysuję na lekcji, a jak już rysuję, to boję się co powie za chwilę nauczyciel. Idąc do tablicy zapominam sobie jak trzyma się kredę w ręku.Nie zajmuję się swoimi sprawami, bo ktoś może oczekiwać odemnie mojej uwagi.Nie grzebię przyjaciółce w piórniku, bo może sobie tego nie życzy.

Aktorka.

   Zawsze przygotowana, przychodzącą punktualnie, z idealną średnią i zachowaniem. Pod koniec trzeciej klasy coś się zmieniło. Pomalowałam sobie paznokcie, mimo, ze było to zakazane, przycięłam sobię krzywo grzywkę, uciekłam ze sprawdzianu bo się nie nauczyłam. Takiej siebie nie znałam.
Odbieram z otoczenia za dużo a może nawet i więcej niz jest Patrzę jak chodzę, aby się nie przewrócić. Nie maluję się fioletową szminką, bo i tak bym ją starła ze strachu.
Chciałabym być nieświadoma.A  co gdybym nie patrzyła pod nogi?. A co gdybym miała fioletowe usta, a ja bym o tym nie wiedziała? Nie pojmowałabym, żę patki odfruwają do ciepłych krajów. Jakoś bym żyła. Chdziłabym po tej zimi lżejsza i głupsza. Mój śiwat nadal byłby dobry mimo, że nie dodałam do tej zupy pieprzu, którego tak uwielbiam, ale po którym kaszlę niesowicie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Smiało, pokarz, ze tu byłeś! jakieś wrażenia! Jestem ciekawa!