Opowiadanie to będzie o problemach psychicznych nastolatków Szekspira, o strukturze ich miłośći i początkach wzajemnego kontaktu ( również fizycznego). Opowiadanie możę stać się fragmentem, ale cieszę się, że wreszcie mogę wam oddać w ręce gotowe pisadło... Zapraszam do przeczytania:
Opowiadanie
drugie
Romeo i
Julia
Powiadano, że wille obu rodów
były znakomite i bogactwem sobie dorównują. Tak więc: Dom Kapuletów był
olbrzymim, przesadzonym klockiem z jednym tylko balkonem, a Dom Montekich – szczerbatym wieżowcem z
okrągłymi oknami. Ogród Montekich był gęsty i zapełniony młodymi drzewkami,
które w przyszłości zakwitną na różowo, i kwiatami z których wyrosną tylko najpełniejsze
róże. Każdy sektor był oddzielony równo metr od ścieżki, a w nim stały
delikatne, marmurowe rzeżby, które pedantycznie czyszczono każdego dnia, urocze
baldachimy z purpurowych winogron ( które też polerowano na ważne
uroczystości), soczyste maliny i bez, magnolie, kwiaty wiśni, nawet bukszpan
były w idealnym stanie, owoce obfite i smaczne, a drzewa nieskalane
próchnem. Natomiast ogród Kapuletów
obfitował w kolorowe i egzotyczne kwiaty, powycinane w najrozmaitsze kształty
żywopłoty, amorki, wiatraczki, krasnoludy fontanny i cuda na które było stać
tylko drobnostkowych i pysznych arystokratów. Ważniejszą część ogrodu
zapełniono masą bławatków, lilij, storczyków i żonkili, inne partie pozostawały
w cieniu i bałaganie. Jedyny balkon, który był na czwartym piętrze budynku,
oplotła dzika winorośl i chwasty, a na marmurowym sklepieniu panoszyła się
pleśń.
Otóż – żeby nie przedłużać – na
jedynym balkonie domu Kapuletów przesiadywała Julia. Nie robiła nic
konkretnego. Patrzyła w dal i rozmyślała o cudownym chłopcu, jak to dziewczyna,
czesząc swoje krótkie brązowe włosy. Przysunęła się do balustrady, gdy w pewnym
momencie grzebień wypad jej z rąk i spadł na dół. Julia zaklęła.
- Ej, ty tam, ogrodnik, przynieś
mi grzebień! – krzyknęła do ogrodnika tnącego krzaki na końcu ogrodu. Nie
słyszał jej. Pewnie jak zwykle odpoczywał pijany w altanie. Dziewczyna zeszła
po schodach na parter. Nikogo nie było.
- Cholera, gdzie wszystkich
wywiało? – pomyślała. (…)
- On jest niczym anioł! –
wzdychnęła Julia. Przystanęła na jedynym balkonie, a jej oczy zajaśniały niczym
gwiazdy, w które wtapiała wzrok. - Tyle, że Anioł jest jasny i niewidoczny, a
on włosy ma czarne jak noc, oczy równie ciemne. Chciałabym teraz popatrzeć w
jego oczy! Ramię wesprzeć na jego ramieniu… Romeo! Dlaczego ty jesteś Romeo?
Róża, których jest pełno w twoim ogrodzie, pod inną nazwą równie cudowny zapach
zachowa. Czy bławatek niebieski, czy aster złotooki! Kocham cię, tak myślę,
lecz cóż to znaczy?
- Julia! Jestem
tutaj! To ja, na dole!– zawodził Romeo cztery pietra niżej - Widzisz mnie? To
ja!
- Cicho, bałwanie! – szepnęła
Julia po czym dodała z gracją – Ach, kto tam się skrada w ciemości?
- Romeo! – wrzasnął Romeo. – To
ja, najmilsza! Nie poznajesz?
- Ciszej! Nie musisz tak
krzyczeć, jeszcze usłyszy cię ktoś w domu.. Co robisz pod moim tarasem? –
rzekła pewnie Julia i po długim namyśle – Podglądasz mnie, panie?
- Ja… nigdy bym nie śmiał... nie… Przyszedłem,
żeby móc cię, pani znowu zobaczyć.
- Ale
słyszałeś to wszystko, co do siebie mówiłam -
powiedziała oblewając się rumieńcem. – Nie powinieneś mnie podsłuchiwać,
panie. Chciałam pomyśleć… sama.
- Nic nie mogłem poradzić, droga
Julio, gdyż twój delikatny, anielski głos kazał mi tu stać i wsłuchiwać się w
dźwięk słów, które nikczemne, uciekają z twoich różanych ust. To miłość
przywiodła mnie tutaj, czysta i radosna, ale smutna i powściągliwa dobrodziejka,
która nie wiadomo czym jest, ani kim, ale sprawia, że na widok anioła, którym
jesteś, pani schnę i odradzam się na nowo, padam i unoszę się, chcę wzlecieć,
ale anioł jest za wysoko, uwięziony w wieży na którą mi nie dane wkroczyć.
- Czy ty panie nie chcesz czasem
od tego anioła czegoś więcej niż tylko słów moich? – spytała Julia
podejrzliwie.
- Ja po prostu od kiedy cię
zobaczyłem, coś od ciebie poczułem, znaczy do ciebie…
- A więc ty też, panie, wierzysz
w miłość od pierwszego wejrzenia? – zatrzepotała rzęsami zaintrygowana.
W tej chwili Julia poczuła coś mokrego spada na jej dłoń. I
włosy. I szyję. Wreszcie cała była mokra, a wokół niej słychać tylko grzmoty i
gruchotanie ulewy.
- Julio! – zawodził Romeo, lecz
dziewczyna usłyszała tylko nieważne trzaski – Kocham cię sercem ognistym i
wiernym! Pojedzmy w dal, ożeń się ze mną i będziemy żyli z dala od problemów, w
innym mieście, kraju, choćby w dziczy w, a swoim dzieciom będziemy opowiadać o
naszej wspaniałej miłości!
- Nic nie słyszę! – wrzasnęła Julia zapominając o ciszy
nocnej. I całe szczęście, że nic nie
słyszała bo z pewnością wyśmiałaby Romea
za ten szaleńczy pomysł, z racji tego że była niesmiałą realistką. – Co za
ironia! Najpierw się drze, że pobudzi cały dom, a teraz przez tą burzę w ogóle
go nie słyszę!
W takich chwilach
żałowała, że nie zapuszczała włosów. Teraz mogłaby zrzucić je z balkonu do
Romea, niczym Rozpusznka do księcia, a on wspiął by się po nich. Po cierniach,
które oplotły ściany raczej nie da się wejść na czwarte piętro, wiec Julii
zostało tylko jedno.
- Złap mnie! Słyszałeś?! Spadam!
Wtedy porozmawiamy!
Jeżeli myślicie, że Julia wpadała
wprost w ramiona kochanka, to jesteście w błędzie. Fiknęła kozła w powietrzu,
tak że wielka suknia wywinęła się jej jak spadochron, a jej przerażona głowa
dyndała na dole. Na szczęście siła grawitacji i siła oporu powietrza
zrównoważyły się ( jak to zapewne wiecie z fizyki) i Julia uszła z tego
przedsięwzięcia cało, ale nie jest pewne czy wcześniej nie miała coś z głową,
skro zdecydowała się na ten samobójczy skok. Wpadła na jakiś wysoki krzak w
kształcie amorka. Wtedy dopiero chłopak ją ujrzał i ostrożnie pomógł zejść.
- Ty wariatko!!! Mogłaś się
zabić!!!
- Ciiii – Julia przyłożyła mu
palec do ust. Deszcz bębnił o ściany budynku, ale terza obaj doskonale się
słyszeli. I byli baaaardzo blisko.
Teraz możemy się domyślać co
zdarzyło się potem, bo oboje schronili się przed burzą w jednym z brudnych
doków gospodarczych.
- Julio, uwierz mi, wiem co to
znaczy miłość. – przemówił Romeo
swobodnym tonem. – Zaufaj mi.
-…
- Czytam wiele książek o poezji,
umiem też kilka pieśni romantycznych i dramatów. Zaśpiewam ci jeden z nich, aby
oświetlic twój rozum i rozgrzać serce Nic nie mów. Ykhym:
( Wycie Romea:):
Ja- uwielbiam ją.
Onaaa tu jest.
I tańczy dla mnieee.
Bo- dobrze to wiem.
Ze pooorwę ją
I w sercu schowam na dnieeeee…
Pewnie deklarowali sobie miłość, wierność ,
itd.( jeśli poszukujecie szczegółów możecie zajrzeć do dramatu Szekspeara),a
Julia pozbywała się listków ze swojej sukni. Tylko jak wytłumaczy się rodzicom?
Czy Romeo na pewno wie co to jest miośc? I kto pomoże jej nażyć puder na
spuchnięty policzek? Tego dowiecie się… w szkolnej lekturze.
Druga Randka Romea i Julii
Dzisiejszego dnia Julia była na
Maksa rozkojarzona. Po pokoju walały się rajtuzki, suknie, kosmetyki, a ona
sama chodziła dziś w dwóch różnych bucikach i bez przerwy mamrotała do sibie
miłosne piosenki Romea ( jak mówiłam, nie wiadomo, czy nie miała problemów
psychicznych). O jej wczorajszej nerwicy nie było dzisiaj mowy – pierwszy
pocałunek z chłopakiem oczyścił jej z niemalże wszystkich złych emocji. Julia
cierpiała na syndrom chronicznego pocałunku,który objawiał się tym, ze nie dość
, żę bezustannie oblizywała usta, to bez przerwy przywoływała w myślach obraz
Romea i jego ust! Rozum młodych ludzi w stanie zakochania naprawdę mnie
przeraża!
Wracając do naszej historii,
Julia miała się spotkać z Romeem w Stodole. Nie bę[1] Ę
zdradzajn jej dokładnego połorzenia, zależy im bowiem na całkowitej dyskrecji.
Roimeo siedział na kopce siana.
Zobaczywszy Julię porwał ją w ramiona i skradł jej pocałunek. Julia, cierpiąca
na zespół chronicznego pocałunku starała się utrzymać ich usta w bliskim
stosunku przez długie minuty. Kiedy już czuła, żę brakuje jej tleny, opadłana
siano i wyznała:
- Wiesz, chyba powinniśmy ruszać
ustami.
- Chyba tak.
Skoro tych dwojga łączą już tak
obrzydliwe, wspólne błędy, cóż stoi na przeszkodzie by nie ciągnąć tego
skazanego na zagładę związku dalej?
- Wiesz, Romeo – odezwała się
Julia łapiąc łapczywie powietrze – co by było gdyby nasze rody odkryły naszą
tajemnicę… pałam do ciebie ogromnym uczuciem, ale boję się konsekwencji.
Naprawdę się boję. Trzęsę się cała w środku, ach proszę, pociesz mnie…
W tym momencie Julia szaleńczo
rzuciła się na usta Romea zapominając o swoim strachu a on z lubością chwycił
ja w tali i ogarnięty z męskim podnieceniem począł ją rozbierać.
„Boże, ze też nigdy nie miałam
chłopaka, który by mnie pocieszał”
Po całym zdarzeniu Julia okryła
swoje nagie ciało sianem, spojarzała w oczy Romea i szepnęła:
- Co my zrobiliśmy? Co to była za
siła, która skłoniła nas do takiego… pożądania.
Ani matka, ani niania nigdy nie
odsłaniały przed nią tajemnic kobiecośći, czy nowego poczęcia, to co pojawiało
się u niej od kilku miesięcy nie utożsamiała z niczym powarznym, miała w końcu
14 lat, a wśród dziewczynomw tym wieku nie wypadało rozmawiać o tych sprawach.
Ton co zaszło między nią a
Romeem było dla niej szokiem i odsłoniećiem kurtyny, za którą nigdy nie miała
okazji zajrzeć. Chłopak, takie ruchy, takie uczucie to po prostu kosmos.
A on z dumą i przestrachem w
głoie powiedział:
- Nie mam pojęcia.
Julia mu uwierzyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Smiało, pokarz, ze tu byłeś! jakieś wrażenia! Jestem ciekawa!