Felieton 1
„Znaleźć swoje miejsce to jak usiąść na
wygodnym fotelu pośrodku tłumu i nic sobie z tego nie robić”
To nie tak, ze nie szukałam
swojego miejsca. Szukałam go. Uciekałam z pokoju do pokoju, ze szkoły do domu.
Nie mogłam to nazwać inaczej jak ucieczką. To było zwykłe czekanie od końca do
końca. Od gorszej teraźniejszości po lepszą przyszłość. Mój mózg sam decydował, że w szkole mam się
czuć niezręcznie, niewygodnie i nerwowo.
Zmuszał mnie do najszybszego opuszczenia miejsca, gdzie nie jestem
bezpieczna. Po kilku tygodniach zrozumiałam, że kanapa na szkolnym korytarzu na której siedzę wystraszona
wraz z przyjaciółmi, to musi być moje miejsce. Będzie nim niezależnie od tego,
czy uznam go za dobre czy złe. Przestałam uciekać. Zakończyłam poszukiwanie. Zaczęłam
oswajać.
Nie mogłam sama wybrać koloru ścian szkoły, ani zmienić
jej wystroju, nie dlatego, ze to po prostu nie wchodziło w grę, ale dlatego, że
wszystko było idealne.Kanapy w szkole - jestem prawdziwą szczęściarą!Wielkie drzewo na wejściu ze szkoły. Bufet z ciepłymi tostami i automat z latte i mocną kawą. Bałagan panował w mojej głowie. Przemalowałam wiec ściany
w niej na czerwono. To kolor królewski, dodaje pewności siebie.
Założyłam szkicownik. Stał się moim powiernikiem – chowam w nim rysunki o podwójnym
znaczeniu. Nie lubię go pokazywać, bo boję się, ze ktoś odkryje co ukrywam w
środku. Ze się boję.
Są rzeczy, które stanowią dla mnie taką wartość, ze nie pokazuje je innym. Kiedy się otworzę, nawet na milimetr wrota do moich emocji, uczuć, czy zainteresowań sama siebie skrytykuję powtarzać " to jest brzydkie", albo wypierać się tego, co w moim ciasnym, różowym pokoju zwę swoim. oryginalnym. niepowtarzalnym. A ja w jednej chwili to zepsuję.
Są rzeczy, które stanowią dla mnie taką wartość, ze nie pokazuje je innym. Kiedy się otworzę, nawet na milimetr wrota do moich emocji, uczuć, czy zainteresowań sama siebie skrytykuję powtarzać " to jest brzydkie", albo wypierać się tego, co w moim ciasnym, różowym pokoju zwę swoim. oryginalnym. niepowtarzalnym. A ja w jednej chwili to zepsuję.
Na pustej drewnianej podłodze przystawiłam samotne krzesło.
Postanowiłam też dołączyć drugie , dla kogoś, kto przeważnie jest przy
mnie. Czasem niosę wielką kanapę aby więcej osób mogło się zmieścić. Gdy czuje
się jak ryba w wodzie po prostu niosę tę kanapę na ulicę. I nie przeszkadza mi
wzrok innych , bo to nie krzesło i cztery ściany stały się moim miejscem ale
właśnie ludzie.
Czytając książkę Reginy Brett nabrałam głębszego wdechu.
Zwolniłam. Zrozumiałam, że jestem w stanie przeżyć jeden dzień w lęku. Nie więcej
jeden. Jestem w stanie przeżyć złą chwilę, nie rok. Jeśli będę myśleć, ze to mnie nie opuści, popadnę w rozpacz.
Ja jestem menadżerem
swojego szczęścia.
Płacz w towarzystwie przynosi większa ulgę niż płacz w samotności
Przygotuj się ponad miarę, a potem daj się ponieść
Czas leczy rany- daj mu tylko trochę czasu.
To nie twoja sprawa co Myślą o tobie inni.
To bardzo cenne lekcje.
Żyłam w przekonaniu, ze przynajmniej mam te książkę. A
potem ona powoli napełniła mnie nadzieją, zainspirowała mnie. Mam teraz różowe ściany.
Bardzo dziewczęce, wręcz dziecięce. To manifest . Każdy może robić to co chce – różowy tonie kolor pośredni na drodze do Czerwieni. Do niczego nie dążę.
Jesteśmy fajni tacy jacy jesteśmy i nie wstydźmy się tego. Nie ukrywajmy się z różowym, nie bójmy się ośmieszenia, pokazujmy swoje szkicowniki. Nie każdy musi mieć czerwony kolor ścian –
bo każdy jest przecież inny. Dzięki zmianom jakie we mnie zaszły nie żyję na
kanapie na ulicy ale na krześle w małym różowym pokoju, bo jest mi w nim dobrze.. Do tego kawa, książka, kot, ulubione lekcje, ważni ludzie. Ale wiem, zę wystarczy
przesunę kanapę za drzwi – i to że widzę wszystko i wszyscy widzą ciebie staje
się darem.
Dzięki pani Regino
pytałaś u mnie o obserwację, ja już zaczęłam i czekam na Ciebie:)
OdpowiedzUsuńhttp://rosewithcherry.blogspot.com/